S

Spływy kajakowe. Podróżowanie w trybie „slow”

Każdy powinien tego spróbować przynajmniej raz w życiu – wynająć kajak, spakować do niego namiot, śpiwór, trochę jedzenia i ruszyć przed siebie. Poznajcie 6 nieoczywistych powodów, dla których warto wybrać się na spływ kajakiem.

Zdjęcie główne: Jacki Drexler / Unsplash

Bliskość natury i aktywność fizyczną można pogodzić na wiele sposobów, jednak żaden z nich nie łączy w sobie tylu zalet, co kajakowanie. Muszę przyznać, że nawet chodzenie po górach (które bardzo lubię) jest pod tym względem uboższe. Spływy kajakiem pozwalają odpocząć, (dosłownie) zanurzyć się w przyrodzie, a także – jeśli tylko chcemy – dać porządny wycisk fizyczny. Wszystko to odbywa się w „towarzystwie” wody, która jak nic innego redukuje stres i koi zmysły.

W tym artykule przeczytasz o spostrzeżeniach średnio zaawansowanego kajakarza, który na przestrzeni ponad dziesięciu lat spłynął najpiękniejszymi rzekami w Polsce, zaliczył kilka wywrotek, przeżył biały szkwał i (mimo to) złapał kajakowego bakcyla.

„Slow travel”

Modne ostatnio życie w trybie „slow” to efekt nieustannego napięcia, jakiego dostarcza codzienność. „Slow life”, „slow food”, „slow travel” (i tak dalej) to sposoby radzenia sobie z negatywnymi aspektami życia; pozwalają nie tylko wyłączyć się na chwilę ale i odetchnąć od permanentnego stresu. Pływanie kajakiem to świetna okazja do wprowadzenia kilku zasad „slow” do naszego życia.

„Fleksybilność” w podróżowaniu daje najwięcej radości i „wyciska” z niego to, co najlepsze.

Wybierając się na kilkudniowy spływ kajakiem, warto nastawić się na swobodę i zapewnić sobie odpowiedni zapas czasu. W ten sposób wykluczymy pośpiech i będziemy mogli pozwolić sobie na przykład na dodatkowy postój „kawowy”, kąpiel w rzece lub odpoczynek w hamaku. Taka „fleksybilność” w podróżowaniu daje najwięcej radości i „wyciska” z niego to, co najlepsze (przekonałem się o tym już wiele razy, więcej o tym możecie przeczytać tutaj). „Slow life” w czasie kajakowania można urzeczywistnić nie tylko planując postoje – przygotowywanie posiłków, rozbijanie namiotu, rozmowy przy ognisku, obserwowanie zachodu słońca i nocnego nieba (na równinach, a więc tam, gdzie znajdują się najlepsze szlaki kajakowe, zmierzch bywa zjawiskowy), a także zwykłe bycie „tu i teraz” to nierozłączne elementy spływu.

Woda

Woda jest niezwykłym żywiołem. W „towarzystwie” wody (bez względu na to czy pływamy w basenie, odpoczywamy nad górskim jeziorem, czy bierzemy gorący prysznic) odprężenie przychodzi niemal automatycznie. Dlaczego tak się dzieje? Być może dlatego, że woda jest niezbędnym składnikiem życia, a nasze ciało składa się z niej aż w 65 procentach. Nie jestem naukowcem, który bada wpływ wody na ludzki organizm, ale mogę powiedzieć z własnego doświadczenia, że „otulająca” ciało woda odpręża, redukuje stres i napięcie mięśni, a jej szum uspokaja.

W czasie kajakowego spływu wody będziemy mieć pod dostatkiem. Od zwodowania kajaka każdego ranka, aż po wyjęcie go na brzeg wieczorem, woda będzie naszym najwierniejszym „towarzyszem”; wystarczy, że wystawimy rękę za burtę, a natychmiast poczujemy chłód rzeki. To wyjątkowo miłe uczucie, szczególnie gdy z nieba leje się żar. Przyjemniejsze może być tylko schłodzenie całego ciała w czasie spontanicznego postoju lub wieczorna kąpiel, gdy namiot jest już rozbity i zaczyna zapadać noc.

Warto obserwować przyrodę – nawet niewprawione oko może z niej odczytać bardzo wiele.

Płynąc kajakiem, warto poświęcić wodzie maksimum uwagi – obserwować jej powierzchnię, zmieniającą się w zależności od pory dnia i pogody, patrzeć, jak odbijają się w niej chmury i wieczorne niebo, lub jak marszczy się, poruszana bryzą. Obserwowanie wody może nam również wiele powiedzieć o tym, co znajduje się pod powierzchnią – lekkie załamanie w nurcie rzeki może świadczyć o zatopionym kamieniu lub konarze, a gładka tafla jeziora (gdy na niebie zbierają się burzowe chmury) może być zapowiedzią nawałnicy. Warto obserwować przyrodę – nawet niewprawione oko może z niej odczytać bardzo wiele.

Natura

Woda to również towarzyszące jej rośliny, zwierzęta i mikroklimat. Gdy płyniemy przez las, do naszych uszu dociera śpiew ptaków, w sitowiu na wiosłach siadają ważki, a wśród starych, powyginanych i częściowo zatopionych drzew kaczki, czaple i łabędzie wychowują młode (obserwacja ptasich rodzin to doświadczenie, które zapewnia wiele różnorodnych doznań – o ile widok kaczej matki „podwożącej” młode na grzbiecie wywołuje empatyczne poruszenie, o tyle syk bojowo nastawionego taty-łabędzia budzi całkiem odmienne emocje).

W czasie spływów często pozwalam kajakowi płynąć z prądem. W takich momentach, choć prędkość natychmiast spada, więź z naturą staje się wyjątkowo intensywna.

Spływy kajakiem to również wszechobecna, soczysta zieleń – zarówno nad wodą jak również pod jej powierzchnią. Obserwując korony drzew i prześwitujące przez nie promienie słońca, można dostrzec nieprawdopodobną ilość odcieni zieleni (wierzcie lub nie, Japończycy mają na to specjalne określenie: 木漏れ日 – oznacza dokładnie „światło słoneczne przechodzące przez koronę drzewa”). Pod wodą także jest zielono; dostrzeżemy tam gąszcz roślin, przypominający podwodny las; czasami jest on tak gęsty, że łatwo pomylić go z dnem (w rzeczywistości może nas od niego dzielić nawet kilka metrów).

W czasie spływów często pozwalam kajakowi płynąć z prądem. W takich momentach, choć prędkość natychmiast spada, więź z naturą staje się wyjątkowo intensywna; nicnierobienie i pozwolenie nieść się rzece – szczególnie w otoczeniu dziewiczej przyrody – to coś bezcennego. Warto smakować takie chwile.

Niespodzianki

W czasie spływu jesteśmy zdani na warunki pogodowe (upał, burza, silny wiatr), geograficzne (rzeka lub jezioro) nurt (albo jego brak), a także położenie względem miast i miejscowości. W takich okolicznościach nie da się uniknąć niespodziewanych, czasem budzących grozę (a potem wdzięczność) „zbiegów okoliczności”. Oto jeden z nich.

W lipcu 2020 roku, wspólnie z przyjacielem, rozpoczęliśmy spływ Czarną Hańczą w Gawrych-Rudzie – wiosce położonej na zachodnim brzegu Wigier. Chociaż pogoda była piękna, wczesnym popołudniem zaczęła się najbardziej gwałtowna burza, jaką przeżyłem do tej pory. Teraz wiem, że to był biały szkwał (więcej o nim możecie przeczytać tutaj, zróbcie to koniecznie bo mam o czym opowiadać). Ponieważ wieczorem mieliśmy już być za Wigrami (a dokładnie w Maćkowej Rudzie, gdzie znajdowała się baza firmy wypożyczającej kajaki i nasz samochód), nie zabraliśmy ze sobą namiotu i śpiworów. Przez burzę nasz spływ opóźnił się o jakieś cztery godziny i nie było szans na dopłynięcie do bazy przed zmierzchem. W dodatku byliśmy zmęczeni i przemoczeni, a pogoda wciąż była niepewna. Zdecydowaliśmy, że poszukamy noclegu wcześniej, ale – jak na złość – nigdzie nie było wolnych miejsc (był weekend w środku lata, które Polacy z powodu pandemii postanowili spędzić w kraju). Kiedy wydawało się, że jednak będziemy musieli płynąć dalej, jeden z gospodarzy polecił nam „dom nad brzegiem jeziora, trzy kilometry dalej”. W internecie znalazłem numer i zadzwoniłem – okazało się, że właściciele mają jeden wolny pokój, bo goście postanowili przyjechać dzień później. Od razu tam popłynęliśmy. Miejsce, do którego trafiliśmy, przerosło nasze oczekiwania. Siedlisko Wigry (tak brzmiała jego nazwa) okazało się bardzo klimatyczne; do tej pory tęsknię za piętnastoma godzinami, które dane mi było w nim spędzić. Zapach lawendy, smak pierogów i piwa z Browaru Północnego, a przede wszystkim bardzo miłych gospodarzy, którzy zaczekali na nas i przygotowali nam posiłek – będę wspominał bardzo długo. Gdyby nie burza, przepłynęlibyśmy obok, nawet nie wiedząc o Siedlisku Wigry. Następnego dnia, wypoczęci i gotowi na nową przygodę, popłynęliśmy dalej.

W czasie spływu takich niespodziewanych „zbiegów okoliczności” można przeżyć wiele.

Sauny

Chociaż saunowanie nie jest dla każdego (nie wszyscy je lubią), osobiście uważam, że wizyty w saunie są częścią kajakowych spływów, szczególnie tych po Mazurach i Suwalszczyźnie. Obydwie krainy znajdują się pod wpływem kultury bałtyckiej, w której sauny to codzienność (według znajomego saunamistrza to właśnie kraje bałtyckie są kolebką saunowania). Nic więc dziwnego, że również w północno-wschodniej Polsce sauny czekają niemal w każdym gospodarstwie agroturystycznym i na każdym kempingu. Wiele saun znajduje się tuż nad rzeką, a od kąpieli w chłodnej wodzie (nieodłączny element każdego saunowania) dzieli nas jedynie drewniany pomost.

Uwielbiam moment, w którym zatrzymuję się na nocleg i odkrywam, że pobliżu jest sauna.

Każda z odwiedzanych saun jest wyjątkowa i niepowtarzalna – są sauny położone są tuż nad rzeką i pływające po niej (w formie łodzi), jedne mają piece elektryczne, inne opalane są drewnem, w jednych znajdują się olejki zapachowe, w innych – brzozowe witki. Nawet układ półek, okno (lub jego brak) i wiek sauny wpływają na odczucia w czasie kąpieli. Uwielbiam moment, w którym zatrzymuję się na nocleg i odkrywam, że pobliżu jest sauna; od razu pytam gospodarza o możliwość kąpieli. Potem wystarczy już tylko czekać na rozgrzanie się pieca i do późnych godzin nocnych cieszyć się ciszą, ciepłem i błogością. Trudno o lepsze zakończenie dnia.

Sprawczość

Na koniec zostawiłem jeszcze jeden, często niedoceniany element kajakowych spływów – odzyskiwanie poczucia sprawczości. Co to takiego?

W codzienności często łapię się na tym (dzieje się to szczególnie w momentach stresu i napięcia), że tracę kontrolę nad życiem (innymi słowy – nie ogarniam); praca, blog, obowiązki (i tak dalej) stają się ważniejsze ode mnie samego. W takich chwilach łatwo poddać się rutynie i stracić równowagę, zapomnieć o tym, że przecież ja też mam swoje potrzeby. Bardzo pomaga mi wtedy zrobienie czegoś dla siebie – wyjście na basen, przejażdżka rowerem albo wieczorny spacer. Ale nawet to nie może się równać z kajakowaniem.

Kajakowanie różni się od klasycznego podróżowania, w którym zawsze jest obecny choćby minimalny plan. W czasie spływu jest tylko „tu i teraz”.

Kilkudniowy spływ kajakiem (sam w sobie) jest doskonałą okazją do decydowania niemal o wszystkim i przerwania wspomnianej wcześniej rutyny; pobudka, śniadanie, kawa, złożenie namiotu, ilość przepłyniętych kilometrów, przygotowanie obiadu, wybór miejsca na nocleg – na spływie wszystko to odbywa się w zgodzie z „widzimisię” moim i osób, z którymi płynę. Tak naprawdę tylko zła pogoda może to „popsuć” (chociaż – jak się okazało – to też może wyjść na dobre). W tym kontekście kajakowanie różni się od klasycznego podróżowania, w którym zawsze jest obecny choćby minimalny plan. W czasie spływu jest tylko „tu i teraz”; naprawdę rzadko myśli się o tym, co będzie jutro.


Każdy powinien tego spróbować przynajmniej raz w życiu – wynająć kajak, spakować do niego namiot, śpiwór, trochę jedzenia i ruszyć przed siebie. Dać się ponieść rzece. Gwarantuję, że jeśli tylko pozwolicie sobie na trochę swobody, doświadczycie przygód, które zapamiętacie na lata. A gdy wrócicie od domu i położycie się spać w wygodnym łóżku, szybko zatęsknicie za wbijającą się w plecy sosnową szyszką i koncertem świerszczy, które nie pozwalały w nocy spać. Powrót na rzekę będzie tylko kwestią czasu.

CategoriesPodróże
Piotr Kosiarski

Kiedyś pracowałem jako pilot wycieczek, dziś jestem dziennikarzem, a moją największą pasją jest podróżowanie. To ono sprawia mi frajdę i mobilizuje do pisania. Uważam, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Moim ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko „w górę” od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast wolę naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu.

  1. Piotr says:

    Mam wrażenie, że spływy kajakowe na przestrzeni ostatnich kilku lat naprawdę stały się bardzo popularne. No i super bo to idealna opcja spedzenia czasu aktywnie i przy tym pięknie widokowo 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *