K

Kolejowy szlak poszukiwaczy złota

Natknąłem się niedawno na serial o najciekawszych pociągach świata. Nosi on tytuł „Mighty Trains” i jest produkcją kanału Discovery. Prowadzący go Teddy Wilson w każdym odcinku przemierza inny szlak kolejowy i opowiada o przeżyciach związanych z podróżą. Muszę przyznać, że z zapartym tchem śledziłem epizod, w którym Wilson dzielił się doświadczeniami z pokładu „Canadiana” – pociągu, w którym dwa lata temu przejechałem przez Góry Skaliste. Oglądając serial, odkryłem również kilka nowych, niezwykłych szlaków kolejowych. O jednym z nich chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć.

Zdjęcie główne: Sandra Seitamaa / Unsplash

Zaryzykuję stwierdzenie, że żadna z linii kolejowych na świecie nie powstała w tak niedostępnym terenie i równie osobliwych okolicznościach, jak pewna trasa na pograniczu Alaski i Kanady. O ile budowa żelaznych dróg w górach nie należała do rzadkości (Szwajcaria pęka od nich w szwach), o tyle prowadzenie torów w ekstremalnie niedostępnych miejscach po to, by zapewnić transport bardzo specyficznej grupie podróżnych to zdecydowanie rzadkość.

Gorączka złota

Wiadomość o odnalezieniu złotodajnych złóż w północnej części Kordylierów sprawiła, że pod koniec XIX wieku do kanadyjskiego Jukonu zaczęły ściągać rzesze poszukiwaczy, którzy prawdopodobnie nigdy nie zdecydowaliby się na pełną niebezpieczeństw podróż, wiedząc wcześniej, z czym przyjdzie im się zmierzyć.

Przeprawa przez góry, choć była ledwie zapowiedzią tego, co czekało poszukiwaczy po drugiej stronie, stała się ostatnim celem dla tysięcy ludzi oraz ich zamęczonych na śmierć koni.

Przygody dwóch z nich opisał w „Wulkanie złota” Juliusz Verne (to jedna z książek, które wpłynęły na mój zachwyt północą). Autor opisał w niej losy dwóch braci ciotecznych, Summiego Skima i Bena Raddle’a, którzy wyruszyli w pełną niebezpieczeństw podróż na północ Kanady. Choć jest to powieść fikcyjna, warto po nią sięgnąć, bo wiernie opisuje trudny, z jakimi musieli mierzyć się poszukiwacze. Bohaterowie „Wulkanu złota”, podobnie jak setki tysięcy innych podróżników, kierowali się najpierw (najczęściej drogą morską) do Skagway – portowego miasta w południowo-wschodniej Alasce. Choć znajdowało się ono już stosunkowo blisko złotonośnych terenów, to właśnie w nim zaczynała się najtrudniejsza część podróży – wyczerpani dotychczasowymi trudami poszukiwacze, aby dostać się do Jukonu, musieli pokonać śmiertelnie niebezpieczną przeprawę przez góry Alaski. Najtrudniejszym etapem tej trasy był Chilkoot – miejsce, w którym trzeba było porzucić konie i rozpocząć podejście ośnieżonym żlebem na gardło skalne. Podróżnicy musieli cały swój dobytek nieść na plecach, bo nie było mowy o tym, by na wąską przełęcz wdrapały się konie. Przeprawa przez góry, choć była ledwie zapowiedzią tego, co czekało poszukiwaczy po drugiej stronie, stała się ostatnim celem dla tysięcy ludzi oraz ich zamęczonych na śmierć koni. Wybudowanie kolei było kwestią czasu.

Podejście na Chilkoot. Dokładnie tak wyobrażałem je sobie, czytając „Wulkan złota” | fot. domena publiczna

Linia kolejowa, która powstała w 25 miesięcy

W roku 1897 podjęto decyzję o wybudowaniu White Pass & Yukon Route Railroad – 523-kilometrowej linii kolejowej z miasta Skagway do Selkirk w Jukonie. Wykonawca kontraktu, Michael James Heney, wybrał rozstaw szyn liczący 3 stopy czyli 914 milimetrów. Trasa miała zatem zostać zakwalifikowana do linii wąskotorowych. Chociaż mniejszy rozstaw szyn oznacza również mniejszą zdolność przewozową, pociągi wąskotorowe mogą poruszać się po bardziej stromych i krętych trasach; doskonale sprawdza się to w trudno dostępnym terenie.

Mimo, że w budowie linii kolejowej ze Skagway do Jukonu brali udział niedoświadczeni robotnicy, trasę udało się ukończyć zaskakująco szybko; prace rozpoczęły się w maju 1898 roku, a zakończyły 1 sierpnia 1900 roku. Oznacza to, że linia powstała w dwadzieścia pięć miesięcy! W czasie budowy, zamiast dynamitu używano czarnego prochu, co znacznie podnosiło poziom bezpieczeństwa robotników – głównie niedoszłych poszukiwaczy złota. Powstała dzięki ich pracy linia kolejowa została uznana za jeden z cudów światowej inżynierii i służyła do 8 października 1982 roku.

Pociągiem przez Białą Przełęcz

Obecnie White Pass & Yukon Route Railroad można pokonać pociągami turystycznymi. Większość z nich kursuje ze Skagway przez Białą Przełęcz do Fraser. Niektóre pociągi jadą dalej – do Whitehorse, Bennett i Carcross. Odcinek ze Skagway do Fraser to bez wątpienia najciekawsza i najbardziej widowiskowa część trasy; jej pokonanie zajmuje około dwóch godzin.

Turyści do Skagway najczęściej przypływają na wycieczkowcach. Po zejściu na ląd, niemal od razu wsiadają do podstawionych w porcie wagonów; o ustawienie konkretnego składu przy właściwym statku dba skomplikowany system rezerwacji.

Widok olbrzymich wycieczkowców to w sezonie częsty widok w Skagway. Obok statków czekają gotowe do drogi pociągi | fot. yiranding / Unsplash

Chociaż wagony ciągną głównie lokomotywy z silnikami Diesla, możliwy jest również przejazd składem zaprzężonym w oryginalny parowóz z lat sześćdziesiątych.

O przejezdność linii dba kilkudziesięcioosobowy zespół, który na początku sezonu odśnieża linię, a następnie – przez kolejne miesiące – bada ryzyko wystąpienia lawin i naprawia spowodowane nimi szkody. O tym, jak bardzo ekstremalna jest to linia kolejowa, mówią liczby; z położonego na poziomie morza Skagway, pociągi wjeżdżają na wysokość 1372 metrów, pokonując jedynie 32,8 kilometrów. Nachylenie torów na trasie wynosi aż 4 stopnie; pociągi poruszają się po niej bez wspomagania (zębatej trzeciej szyny). To niebywałe osiągnięcie!

Nad Parowem Martwego Konia

Na koniec zostawiłem najlepsze – wrażenia. A o nie na trasie nietrudno. Pociąg chociaż przez większą część trasy jedzie wzdłuż rzeki Skagway, bardzo szybko wjeżdża na coraz bardziej strome zbocza rozległej doliny. W pewnym momencie tor „zawisa” nad czeluścią, mając po jednej stronie pionową, skalną ścianę i przepaść – po drugiej; pociąg mija kilka oryginalnych mostów z XIX wieku i wydrążonych w skałach tuneli.

Podróż linią kolejową przez Białą Przełęcz należy bez wątpienia do największych atrakcji Alaski.

Najbardziej zachwycające są górne partie doliny; linia kolejowa składa się tam w zasadzie z samych mostów i tuneli. Tuż przed dotarciem do Białej Przełęczy pociąg omija most, który przyprawia o zawrót głowy. Omija, ponieważ w 1969 roku został on zastąpiony przez nową konstrukcję – krótszą, znajdującą się w głębi wąwozu. Oryginalny most niestety przestał spełniać swoją funkcję – nie mogły po nim jeździć cięższe pociągi. Mimo to, jego stalowy, rozpięty nad Parowem Martwego Konia szkielet, wciąż budzi zachwyt. Kiedy go wznoszono, był najwyższą tego typu budowlą na świecie.

Wspomniany Parów Martwego Konia to jednocześnie najtragiczniejsze miejsce na trasie. W przeszłości zamęczono w nim ogromną ilość zwierząt, które służyły poszukiwaczom, jako główny środek transportu przez góry.

Po minięciu Białej Przełęczy, pociąg wjeżdża w zupełnie inny klimat; nagle miejsce typowego, północnoamerykańskiego krajobrazu zajmuje subpolarna przestrzeń – wokół leżą płaty śniegu i wygładzone przez lodowce skały. Tutaj zaczyna się Kanada.

Na Białej Przełęczy w roku 2004 maił miejsce groźny wypadek. Jeden z pociągów wykoleił się. Przyczyną incydentu była usterka jednej z oryginalnych zwrotnic. Chociaż na szczęście nikomu nic się nie stało, po wypadku wymieniono wszystkie zwrotnice na trasie.

Po przejechaniu 12 km pociąg wjeżdża do Fraser, gdzie kończy się główna trasa wycieczkowa. Stąd większość składów udaje się w drogę powrotną do Skagway. NIektóre jadą dalej – wgłąb Jukonu.

Podróż linią kolejową przez Białą Przełęcz należy bez wątpienia do największych atrakcji Alaski. Okoliczności powstania trasy oraz jej XIX-wieczny klimat sprawiają, że przemierzający ją podróżni mogą naprawdę poczuć się jak poszukiwacze złota.

Kolej już prawie od dwóch wieków łączy ludzkość z najbardziej niedostępnymi miejscami na ziemi. Linie kolejowe pokonują rzeki, góry, a nawet tundrę. I chociaż wielu wieszczyło upadek kolei, pociągi nadal jeżdżą po trasach, które z ekonomicznego punktu widzenia już dawno powinny przestać istnieć. Oby historię White Pass & Yukon Route Railroad nadal pisali spragnieni przygód poszukiwacze, którzy zamiast złota, chcą odnaleźć pierwiastek kolejowego romantyzmu. Chcę być jednym z nich.

CategoriesPodróże
Piotr Kosiarski

Kiedyś pracowałem jako pilot wycieczek, dziś jestem dziennikarzem, a moją największą pasją jest podróżowanie. To ono sprawia mi frajdę i mobilizuje do pisania. Uważam, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Moim ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko „w górę” od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast wolę naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *