Na mapie Islandii pojawiła nowa geotermalna laguna. Wystarczy spojrzeć na jej zdjęcia aby przekonać się, że to miejsce wyjątkowe, żeby nie powiedzieć epickie. Kto nie chciałby zanurzyć się w zawieszonej nad oceanem tafli gorącej wody?
Zdjęcie główne: Christopher Lund / Materiały prasowe Sky Lagoon
Islandia to wyspa lodowców, wulkanów, zorzy polarnych i gorących źródeł. Te ostatnie zajmują w islandzkiej kulturze miejsce szczególne, czyniąc życie w surowym klimacie bardziej znośnym. Z tego powodu na Islandii znajdują się setki (jeśli nie tysiące) naturalnych sadzawek i sztucznych basenów z gorącą wodą, które są jedną z największych atrakcji wyspy.
Najsłynniejsze gorące źródło na Islandii to Błękitna Laguna (po angielsku Blue Lagoon i po islandzku Bláa Lónið), która bez cienia wątpliwości jest również jednym z najsłynniejszych SPA na świecie. Błękitne, rozlane wśród zastygłej lawy wody laguny stały się synonimem islandzkiego luksusu. Z ich dobrodziejstw chętnie korzystają odwiedzający wyspę turyści i celebryci.
Zainteresowanie Islandią jest jednak ogromne; na wyspie wciąż powstają nowe miejsca, w których odwiedzający mogą zażyć termalnych kąpieli, a ich twórcy dwoją się i troją, by przyciągnąć turystów. SPA, które właśnie pojawiło się na mapie Islandii, nie jest wyjątkiem. Jego zdjęcia niedawno pojawiły się w sieci i świadczą o tym, że mamy do czynienia z miejscem wyjątkowym, żeby nie powiedzieć epickim.
„Tam, gdzie ocean styka się z niebem”
Sky Lagoon. Tak nazywa się nowe islandzkie SPA i – jak się za chwilę okaże – jedyna w swoim rodzaju atrakcja turystyczna. Patrząc na zdjęcia i przedstawiający ją film, trzeba przyznać, że nazwa całkowicie odzwierciedla jej charakter. Tafla gorącej wody, pochmurne niebo i dramatyczny Północny Atlantyk – wszystko to jest przepisem na idealne, islandzkie SPA.
Największą zaletą Sky Lagoon jest coś, co twórcy określili mianem „infinity edge” – tafla wody, która w płynny, prawie niezauważalny sposób zlewa się z oceanem.
Twórcy Sky Lagoon chwalą się tym, że projektując zbiornik i jego otoczenie, inspirowali się naturą i kulturą Islandii. Rzeczywiście, do sadzawki wpada gorący wodospad, a nad wodą znajduje się charakterystyczny, kryty darnią domek. Z wody wystają magmowe skały. Z architektonicznego punktu widzenia to miejsce to prawdziwy majstersztyk.
Największą zaletą Sky Lagoon jest coś, co jej twórcy określili mianem „infinity edge” – tafla wody, która w płynny, prawie niezauważalny sposób zlewa się z oceanem. To częsty zabieg stosowny w nowoczesnych, zlokalizowanych nad dużymi zbiornikami wodnymi SPA. Trzeba jednak przyznać, że w przypadku Sky Lagoon efekt jest obłędny.
Oprócz „zawieszonego” nad oceanem zbiornika z gorącą wodą, Sky Lagoon oferuje odwiedzającym sauny (suche i parowe, w tym jedną panoramiczną z widokiem na ocean), tradycyjne islandzkie jedzenie oraz „7 kroków”, które mają pomóc w regeneracji organizmu i wyciszeniu.
„Szukaj nas tam, gdzie ocean styka się z niebem” – głosi hasło reklamowe, które jest równie zachęcające jak zdjęcia Sky Lagoon. Nietrudno się domyślić, że dzięki swojemu położeniu (prawie w centrum Reykjaviku), a także walorom krajobrazowym nowe SPA w popandemicznej rzeczywistości stanie się atrakcją równie popularną jak Błękitna Laguna.
Gdzie jest haczyk?
Przemierzając dwukrotnie Islandię, przekonałem się, że „must see places” rzadko przypominają widoki z pocztówek. Wszystko przez turystów, którzy swoją obecnością potrafią „zepsuć” nawet najpiękniejszy widok (piszę to, mając w sobie wewnętrzny konflikt – jestem przecież jednym z nich). Patrząc na zdjęcia Sky Lagoon, obawiam się, że miejsce to będzie wyglądało mniej bajkowo, gdy stłoczą się w nim setki golasów.
Kolejna kwestia to „sztuczność” nowej atrakcji; zbiornik – mimo architektonicznego kunsztu – jest miejscem zaprojektowanym i stworzonym przez człowieka. Błękitna Laguna, która również jest zbiornikiem sztucznym, ma niecodzienną historię – powstała jako efekt uboczny elektrowni geotermalnej Svartsengi i pierwotnie nie miała służyć jako komercyjne SPA (tak było w przypadku jej pierwszej wersji). Sky Lagoon – niestety – zostało zaprojektowanie „pod turystów” i to razi.
Do tego należy dodać wysoką cenę. Na Fiordach Zachodnich znajdują się naturalne gorące źródła, z których można podziwiać ocean bez turystów obok i nie płacąc 8500 koron islandzkich (prawie 260 złotych) za najtańszy pakiet.
Niemniej, nie skreślam Sky Lagoon i jeśli dane mi będzie kolejny raz polecieć na Islandię, chętnie odwiedzę miejsce, w którym „ocean styka się z niebem”. Wszystko bowiem, co zbliża do natury, powoduje zachwyt nad jej pięknem – a przy tym pozwala się wyciszyć i odpocząć – jest godne uwagi.
Tekst pierwotnie ukazał się na portalu DEON.pl