-
Spotkałem Boga w górskiej chacie
Po całym dniu wędrowania i napawania się pięknymi widokami dotarliśmy w końcu na nocleg. Nasze schronisko okazało się małą chatą z piecem i kilkoma piętrowymi łóżkami. Mieliśmy je całe dla siebie, bo właściciel mieszkał obok. Byliśmy wciąż wysoko; do Piwnicznej trzeba było iść jeszcze jakąś godzinę lub dwie. Gdy zapadła noc, zapaliliśmy w piecu, zjedliśmy kolację i zaczęliśmy grać na gitarze, śpiewając nasze ulubione piosenki. Gdy już się „wyszaleliśmy”, zapadła cisza, której nie wiadomo dlaczego nikt nie chciał przerwać ani nową piosenką, ani propozycją gry w mafię. Zamiast tego stało się coś, czego nikt z nas się nie spodziewał.