W Polsce coraz trudniej znaleźć miejsca, do których nie docierałyby rzesze turystów. Do niedawna ikoną dzikiej, górskiej przyrody były Bieszczady, jednak czasami zdarza się, że nawet tam szlaki zaczynają przypominać deptak w Dolinie Kościeliskiej. Gdzie zatem jechać, jeśli chcemy rozkoszować się ciszą i samotnością? W Beskid Niski.
Zdjęcie główne: Piotr Kosiarski
Beskid Niski jest zalesionym pasmem górskim, leżącym w polskich Karpatach, między Beskidem Sądeckim a Bieszczadami. Choć dzieli się on na kilka mniejszych części, stanowi jednocześnie spójną całość, odróżniającą się od pozostałych Beskidów łagodnymi, pokrytymi lasem wzniesieniami, a także charakterystycznymi właśnie dla niego, położonymi u podnóża gór polanami. Najciekawsze jest to, że budzą one w odwiedzających dość sprzeczne skojarzenia. Z jednej strony noszą one bowiem wyraźne ślady obecności człowieka, z drugiej natomiast brak tam domów, gospodarstw – jednym słowem wszystkiego, co charakterystyczne dla ludzkich zbiorowości. Dlaczego?
Odpowiedzi na to pytanie szukać należy w burzliwej historii tego miejsca. A wiąże się ona ze słynną Akcją „Wisła”, polegającą w największym skrócie na przymusowym wysiedleniu Łemków, czyli mieszkańców tego niezwykłego regionu. Trudno dokładnie powiedzieć, ilu ludzi ucierpiało podczas tej masowej eksterminacji. Wiadomo natomiast, że było to jedno z najkrwawszych przedsięwzięć w tym regionie. Wydarzenia, jakie rozegrały się w Beskidzie Niskim i jego okolicach miały miejsce stosunkowo niedawno, bowiem zaraz po II wojnie światowej. Nic więc dziwnego, że jeszcze do dzisiaj można tam dostrzec…
…ślady Akcji „Wisła”
Warto zacząć od tego, co znajduje się w dolinach. A właściwie od tego, czego w nich nie ma. Jeśli bowiem po łemkowskich wioskach pozostały jakiekolwiek ślady, to są to najczęściej stare fundamenty, fragmenty zagród, czasami wyschnięte studnie. Zdarza się, że na miejscach dawnych wsi pojawiają się nowe domy – są to jednak ciągle jedynie odległe echa przeszłości.
Przydrożne kapliczki wyrastają nagle i niespodziewanie w miejscach, w których na pierwszy rzut oka nigdy nie powinno ich być.
Kolejnym, charakterystycznym elementem dolin Beskidu Niskiego, stanowiącym jednocześnie świadectwo Akcji „Wisła”, są cerkwie. Choć wiele z nich zostało zniszczonych, część odbudowano. Zdarzają się jednak i takie, które do dzisiaj noszą ślady wydarzeń z przeszłości.
Beskidzkie cerkwie często otoczone są cmentarzami. Nie jest to jednak żadna reguła. Małe, zapomniane cmentarze można spotkać także przy drogach. Pozostawione dzikiej przyrodzie, bezimienne mogiły coraz bardziej zarastają trawą i drzewami. Tylko ogrodzenia i krzyże świadczą o tym, że tuż obok nas znajduje się stary, zaniedbany cmentarz.
Najciekawsze są jednak przydrożne kapliczki. Wyrastają one nagle i niespodziewanie w miejscach, w których na pierwszy rzut oka nigdy nie powinno ich być. Dopiero po chwili uświadamiamy sobie, że gdzieś wokół był płot, ogród ze słonecznikami i łemkowska chata.
Ślady dawnej obecności człowieka znajdują się jednak także wyżej. Nietrudno tam natrafić np. na stare, zdziczałe drzewa owocowe, które podobnie jak kapliczki, wyrastają nagle i niespodziewanie, gdzieś pośrodku leśnej polany. Czyżby także i tu był kiedyś dom z małym, jabłoniowym sadem?
Szlaki w Beskidzie Niskim…
…bardzo lubią niespodzianki. Nawet jeśli mamy ze sobą mapę, o pomyłkę nietrudno. Wychodząc w góry, trzeba liczyć się z tym, że kilka razy zgubimy drogę, a „czasówki” niespodziewanie się wydłużą. Ma to jednak i dobre strony. Gubiąc szlak, można czasem dotrzeć do miejsc tak dzikich, że trudno podobnych szukać w innych Beskidach, chyba, że akurat znajdujemy się w parku narodowym.
Lackowa. „Góra policyjna”
To popularne wśród turystów określenie jest w rzeczywistości nazwą Lackowej – najwyższego szczytu położonego w polskiej części Beskidu Niskiego. Skąd jednak nawiązanie do policji? Odpowiedź tkwi w wysokości, która wynosi dokładnie 997 m n. p. m. Skojarzenie nasuwa się samo.
Lackowa to góra wyjątkowa. Jej charakterystyczna, kopulasta sylwetka wznosi się wysoko nad położonymi wokół szczytami i wsiami. Jest bardzo stroma. Nie będzie dużej przesady w stwierdzeniu, że jest to jedno z najostrzejszych wzniesień w Beskidach. Wiele osób twierdzi nawet, że górę tę stosunkowo trudno zdobyć. Choć nie jest tak wysoka jak np. Babia Góra (1725 m n. p. m.), znajduje się na odludziu i często samo dotarcie do niej zajmuje sporo czasu. Jednak nawet jeśli już uda się nam pod nią dotrzeć, pozostaje inny problem – tradycyjnie, może minąć trochę czasu, zanim znajdziemy szlak. Zimą sytuacja jest oczywiście jeszcze trudniejsza.
Mimo to, warto poświęcić trochę czasu i zdobyć tę wyjątkową górę, tym bardziej, że jest ona jednym ze szczytów wliczonych do Korony Gór Polski.
Wyjątkowa atmosfera
Na koniec wspomnieć trzeba jeszcze o atmosferze, jaka towarzyszyć nam będzie podczas wędrówek po Beskidzie Niskim. Mała liczba schronisk, wyludnione wsie, dzikie, pokryte lasem wzgórza – wszystko to tworzy jedyny w swoim rodzaju klimat. Sprzyja on szczególnie tym, którzy chcą odpocząć od tłumu ludzi i spędzić trochę czasu na łonie natury.
Najlepszymi miejscami noclegowymi są bez wątpienia studenckie bazy namiotowe. To właśnie tam możemy przekonać się, jak wyjątkowe i pełne niespodzianek może być przebywanie w górach. Na studenckiej bazie, oprócz miejsca w namiocie, zawsze czekać na nas będzie gorąca herbata, a często także i posiłek. Dostępność tego ostatniego zależy najczęściej od tego, czy akurat wcześniej jakiś turysta przyniósł ze sobą makaron lub ryż i w połączeniu z innymi, znajdującymi się na bazie składnikami udało się przyrządzić np. zupę. Nic w tym dziwnego, bo na bazach panuje zasada, że dzielimy sie tym, co mamy. Dzięki temu stajemy się bardziej otwarci na innych.
Najwspanialsze są jednak długie, wieczorne śpiewogrania. Kiedy ogień z ogniska zaczyna rozświetlać gęstniejący wokół mrok, zawsze znajdzie się ktoś, kto weźmie do ręki gitarę i wkrótce do jego głosu dołączy się parę innych. Minie sporo czasu, zanim ogień dogaśnie, a dookoła zapanuje cisza.
Beskid Niski jest wyjątkowy. To jedno z ostatnich miejsc w Polsce, w których czas zatrzymał się dawno temu i wcale nie ma zamiaru zacząć znowu płynąć. Każdego roku czekają na nas te same kapliczki, przydrożne krzyże i opuszczone cerkwie. Zmieniają się tylko ludzie, którzy obok nich przechodzą.
Tekst pierwotnie ukazał się na portalu DEON.pl
Niestety, Bieszczady już zadeptane. Część towarzystwa z Tatr przeniosła się w Bieszczady, a szkoda. Jedynie w Beskidzie Niskim znajdziemy ciszę, spokój i tą dzikość, której wielu z nas poszukuje. W zasadzie w Beskidzie Sądeckim i w Gorcach też znajdziemy jeszcze takie miejsca niezadeptane przez rzesze turystów, gdzie można spokojnie odpocząć.