C

Chcesz zmienić swoje życie? Bądź wdzięczny!

Praktyka wdzięczności to ważny krok na drodze do szczęśliwego życia. Może to potwierdzić każdy psycholog, terapeuta i spowiednik. Sam wielokrotnie słyszałem od osób, które w sprawach duchowych mogę uznać za autorytet, że jeśli chcę poprawić jakość swojego życia, powinienem praktykować wdzięczność.

Zdjęcie główne: Vika Strawberrika / Unsplash

Przekonanie o tym, że wdzięczność jest czymś naprawdę ważnym, to nic nowego. W XVI wieku, a więc na długo przed narodzinami współczesnej psychologii, Ignacy Loyola zachęcał do tego, aby każdego wieczoru, przed pójściem spać, trwać w postawie wdzięczności. Był to pierwszy spośród pięciu punktów proponowanej przez Ignacego codziennej praktyki, nazywanej ignacjańskim rachunkiem sumienia.

Dlaczego spośród wielu ćwiczeń i treningów psychologowie, terapeuci i kierownicy duchowi (a nawet XVI-wieczny święty) uważają praktykę wdzięczności za absolutne „must do”? Według mnie odpowiedź kryje się w postawie, do której prowadzi praktykowanie wdzięczności, a więc w otwarciu się na dobro i przełamaniu zgorzknienia, które często dotyka osoby zastałe w poczuciu beznadziei i pesymizmu. Wdzięczność jest źródłem optymizmu i zmienia myślenie – od trwania w smutku do zadowolenia i radości z pozytywnych doświadczeń, które stają się naszym udziałem.

Regularne praktykowanie wdzięczności prowadzi do zauważania obecnego w codzienności dobra i otwierania się na dobro. Wraz z upływam czasu staje się to nawykiem, który zmienia optykę patrzenia na rzeczywistość; zamiast widzieć świat w czarnych barwach, zaczynamy dostrzegać całe spektrum barw, które choć zawsze obecne, musi być przez nas zauważone, a to czasem wymaga wysiłku. Jest on konieczny zwłaszcza wtedy, gdy nasze połączenia neuronów od dłuższego czasu „przyzwyczajały się” do przekazywania tych bardziej smutnych i pesymistycznych informacji. Dostrzeganie dobra możne wtedy być czymś równie nienaturalnym jak latanie dla orła, który jako pisklę trafił między kury i zapomniał, do czego służą skrzydła. Praktykowanie wdzięczności może być wtedy czymś takim jak nauka latania.

Regularne praktykowanie wdzięczności prowadzi do zauważania obecnego w codzienności dobra i otwierania się na dobro.

Co jednak zrobić, kiedy mimo naszych starań i praktykowania postawy wdzięczności przestaje się nam układać? Kiedy jesteśmy przekonani, że nie mamy za co dziękować? Osoby, które optymizm mają we krwi, z pewnością powiedzą, że nie ma takich chwil. Ale ponieważ ja do nich nie należę i jestem przekonany, że ten tekst czytają również osoby podobne do mnie, podzielę się doświadczeniem, które wystawiło na próbę moje trwanie w wdzięczności.

Na początku września zacząłem długo wyczekiwany urlop. Po spowodowanej pandemią 2-letniej przerwie lot za granicę był dla mnie zachwycającą perspektywą. Wspólnie ze znajomymi wybraliśmy się do Parku Narodowego Abisko w północnej Szwecji. Naszą podróż zaczęliśmy od lotu do Sztokholmu; stamtąd nocnym pociągiem udaliśmy się na daleką północ. Po czternastu godzinach jazdy wzdłuż Zatoki Botnickiej pociąg nagle wjechał w złą pogodę. Im bardziej zbliżaliśmy się do kręgu polarnego, tym było gorzej. W Kirunie, górniczej miejscowości pełnej hałd i kopalni, poziom przygnębienia osiągnął poziom krytyczny – było deszczowo, wietrznie i bardzo zimno. Wydawało się, że popełniliśmy błąd, wybierając się na północ Szwecji. Kiedy jednak pociąg opuścił Kirunę i rozpoczął ostatni etap trasy, niebo zaczęło się przejaśniać. Abisko przywitało nas niemal czystym niebem i drzewami tak złotymi, że nie mogłem oderwać od nich oczu. Jeszcze tego samego wieczoru, pierwszy raz w życiu, zobaczyłem zorzę polarną. Następne dni upłynęły na wędrowaniu i zachwycaniu się pięknem natury; pogoda nas rozpieszczała, a szlaki dostarczały niezapomnianych widoków. W takich okolicznościach nie musiałem zbytnio wysilać się, aby trwać w postawie wdzięczności. Każda wolna chwila, każdy odpoczynek i spojrzenie na skąpane w słońcu góry były okazją do uważności, kontemplacji i zachwytu. W końcu złapałem się na tym, że jest prawie idealnie. I wtedy właśnie wszystko zaczęło się sypać.

Ostatniej nocy poczułem się źle. Był to początek problemów żołądkowych, które miały mi towarzyszyć przez całą podróż do domu. Następnego dnia moi znajomi wybrali się w góry, w najpiękniejsze miejsce, w którym byli w czasie całego wyjazdu (tak twierdzili). Ja zostałem w hostelu, cierpiąc i pragnąć być już w domu. Pociąg do Sztokholmu odjeżdżał późnym popołudniem, a samolot do Polski odlatywał dopiero dwa dni później. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, ale był to czas, w którym miałem schudnąć trzy kilogramy. Najgorsze nie było jednak to, że fatalnie się czułem. Leżąc w łóżku i czekając na znajomych, najbardziej nie mogłem sobie darować tego, że w ostatni dzień, kiedy pogoda była najpiękniejsza, nie wybrałem się z nimi na wyprawę. Relacje z miejsca, które było „najlepsze ze wszystkich”, wcale nie pomagały. Mimo to była jedna rzecz, która pomogła mi w tym trudnym czasie. Ostatnie chwile w Szwecji i podróż do domu przetrwałem dzięki temu, że przez poprzednie dni ładowałem akumulatory, trwając w postawie wdzięczności.

Wdzięczność ma więc jeszcze jedną ważną zaletę – pozwala przygotować się na kryzysy, które następują prędzej czy później. Dzięki trwaniu w postawie wdzięczności, łatwiej przetrwać momenty trudne, w których dziękowanie nie przychodzi łatwo.

Ostatnie chwile w Szwecji i podróż do domu przetrwałem dzięki temu, że przez poprzednie dni ładowałem akumulatory, trwając w postawie wdzięczności.

Jak praktykować wdzięczność? Polecam proste ćwiczenie. Polega ono na codziennym zapisywaniu pięciu pozytywnych rzeczy, które wydarzyły się tego dnia i za które jestem wdzięczny. Na początku może to być trudne, jednak z czasem znajdowanie pięciu powodów do wdzięczności będzie przychodziło coraz łatwiej. Takie „uświadamianie sobie” pozywanych aspektów codzienności może mieć dla nas bardzo terapeutyczne skutki.

Warto też odpowiedzieć sobie na pytanie, co sprawia, że jesteśmy wdzięczni. We mnie najszczerszą wdzięczność budzi przebywanie na łonie natury – w lesie, nad strumieniem, w górach… W takich miejscach wdzięczność rodzi się we mnie niemal automatycznie. Wiedząc, co sprawia mi autentyczną radość, łatwiej zadbać mi o to, by wdzięczność częściej pojawiała się w moim życiu. Jeśli czuję, że zbliża się kryzys lub znowu „nie mam za co dziękować”, może to być dla mnie sygnał, by zamiast oglądania serialu wybrać spacer.

Wdzięczność jest ważnym elementem naszego życia, a jej praktykowanie może znacząco poprawić jego jakość. Niestety, dziękowanie nie wszystkim przychodzi łatwo. Warto zatem bliżej przyjrzeć się wdzięczności w naszym życiu i zadbać o to, aby była stałym elementem naszej codzienności. Na pewno nam to nie zaszkodzi, a z dużym prawdopodobieństwem bardzo pomoże.

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu DEON.pl

CategoriesPodróże
Piotr Kosiarski

Kiedyś pracowałem jako pilot wycieczek, dziś jestem dziennikarzem, a moją największą pasją jest podróżowanie. To ono sprawia mi frajdę i mobilizuje do pisania. Uważam, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Moim ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko „w górę” od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast wolę naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *