&

„Obywatel Jones” i wielki głód na Ukrainie

Najnowszy film Agnieszki Holland opowiada historię ukraińskiego wielkiego głodu, nazywanego też hołodomorem. To czarna karta w historii Europy i opowieść mrożąca krew w żyłach. Warto ją poznać przed udaniem się na Wschód.

Zdjęcie główne: Rad Pozniakov / Unsplash

Kilka lat temu Ukraina stała się kierunkiem często wybieranym przez polskich turystów; wygodna autostrada do samej granicy znacznie ułatwia dotarcie do naszego południowo-wschodniego sąsiada. Polacy najchętniej odwiedzają Lwów, do którego przyciąga historyczny sentyment i… niskie ceny. Chociaż nigdy nie miałem z nimi kłopotu, po obejrzeniu „Obywatela Jonesa” i zastanowieniu się nad obecną relacją Ukrainy z Rosją mam inne podejście do „korzystania” z niskiego kursu hrywny.

Jeżdżąc na Ukrainę, wykorzystywałem fakt panujących tam niskich cen.

Nie ukrywam, że w ostatnich latach kilka razy odwiedziłem Ukrainę. Przyciągał mnie na nią historyczny i sentymentalny magnetyzm Lwowa – miasta, które bardzo mi się podoba. Jeżdżąc na Ukrainę, wykorzystywałem jednak fakt panujących tam niskich cen i z wyjątkiem relacji polsko-ukraińskich w ogóle nie interesowałem się historią tego kraju. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że państwo to w XX wieku było wielokrotnie wykorzystywane przez wschodniego sąsiada, a wielu jego mieszkańców zmarło w tragicznych okolicznościach. O jednym z takich wydarzeń opowiada najnowszy film Agnieszki Holland.

Gareth Jones jest brytyjskim dziennikarzem, o którym robi się głośno, gdy przeprowadza wywiad z Hitlerem. Choć dyktator nie ukrywa, że planuje zdobyć Europę, brytyjska opinia publiczna podchodzi do informacji zdobytych przez Jonesa z dystansem. Dziennikarz, próbując odbudować zaufanie, postanawia wyjechać do Związku Radzieckiego i obnażyć źródło finansowania militarnych i gospodarczych ambicji Stalina. Gdy Jones przyjeżdża do Moskwy, szybko odkrywa, że sowiecka rzeczywistość niewiele ma wspólnego z propagandą docierającą na Zachód. Dziennikarzom nie wolno opuszczać stolicy, a niewygodni dla reżimu goście hotelu Metropol giną w niewyjaśnionych okolicznościach. Mimo niebezpieczeństwa, mężczyzna podstępem opuszcza Moskwę i wyrusza na Ukrainę. W miarę jak dalekobieżny pociąg zmierza na południe, zimowy krajobraz za oknami staje się coraz bardziej opustoszały i surowy. Na jednej ze stacji Jones wymyka się pilnującemu go urzędnikowi i wsiada do zwykłego pociągu, którym podróżują Ukraińcy. W brudnym, zimnym i pełnym milczących ludzi wagonie dziennikarz zaczyna się domyślać, że współpasażerowie od wielu dni nie mieli w ustach nic do jedzenia. Gdy mężczyzna wysiada, widzi na peronie zamarznięte zwłoki ludzi, którzy zmarli z głodu. Tragizm jest tym większy, że nieopodal tony zboża ładowane są na ciężarówki i wywożone do Rosji. Jones rozpoczyna kilkutygodniową wędrówkę, która ukazuje największą tragedię, jaka dotknęła Ukrainę. Obecne w filmie sceny śmierci, cierpienia i kanibalizmu to przerażające świadectwo tego, do czego może doprowadzić totalitaryzm.

Obecna Rosja to spadkobierczyni Związku Radzieckiego i chociaż żyją w niej wspaniali ludzie, władze grają w tę samą grę.

Obejrzenie „Obywatela Jonesa” dało mi do myślenia. Jak to możliwe, że w państwie, w którym dominują czarnoziemy (najbardziej żyzne i płodne gleby), kilka milionów ludzi (od 6 do 10 milionów, w zależności od źródeł) zmarło z głodu? Odpowiedź na to pytanie pojawia się, gdy Jones dociera do miejscowości, w której tłum głodujących próbuje zdobyć trochę żywności; na budynku obok namalowany jest olbrzymi propagandowy mural przedstawiający dumnego Stalina, trzymającego w rękach snopy ukraińskiego zboża. Sowiecki dyktator lubił je nazywać „złotem Ukrainy”.

Fakt, że tak wielu obywateli najbardziej żyznego kraju Europy zostało zagłodzonych na śmierć, nie jest jedynym przypadkiem wykorzystywania Ukrainy przez silniejszego sąsiada. Obecna Rosja to spadkobierczyni Związku Radzieckiego i chociaż żyją w niej wspaniali ludzie, władze grają w tę samą grę. Wystarczy spojrzeć na Gruzję i Ukrainę. Kreml zdaje się zazdrosny o państwa, które kiedyś pozostawały pod jego wpływem, a dziś chcą podążać własną ścieżką. Krwawe tłumienie protestów w Kijowie i aneksja Krymu to tylko niektóre przykłady agresywnej polityki Rosji. O pomstę do nieba woła to, że bogata w surowce wschodnia Ukraina wciąż jest eksploatowana, a kolejne nitki gazociągu Nord Stream ją omijają. To paradoks, bo właśnie we wschodnich obwodach Ukrainy wielki głód wyrządził największe spustoszenie, a mimo to ich mieszkańcy są najbardziej „prorosyjscy”.

Bliskie sąsiedztwo Rosji negatywnie wpływa na Ukrainę, podobnie jak na inne byłe republiki ZSRR i państwa satelickie. Destabilizacja, słabszy rozwój, zacofanie – to wspólne cechy wszystkich krajów, które przez dłuższy czas pozostawały pod wpływem Związku Radzieckiego. I chociaż obecny kurs hrywny niewiele ma wspólnego z wielkim głodem, jest on konsekwencją sytuacji gospodarczej i społecznej, do jakiej doprowadziła Ukrainę Rosja. Warto o tym pamiętać.

W niektórych krajach naprawdę można żyć „na bogato”, wydając zaledwie kilkanaście euro. Należą do nich między innymi byłe republiki ZSRR oraz znajdujące się pod jego wpływem państwa satelickie.

Gdy myślę o ludziach pozbawionych jedzenia, owocu ich pracy, nie potrafię znaleźć żadnego usprawiedliwienia dla działań Związku Radzieckiego; cena sprawowania władzy w tym totalitarnym systemie była zbyt wysoka. Dobrobyt jednych nie może być wymuszany kosztem drugich, a właśnie na tym – wbrew wszelkim deklaracjom – opierał się system rozwijany przez Stalina. W „Obywatelu Jonesie” wyraźnie widać, czym kończą się próby usprawiedliwiania tak zwanych koniecznych ofiar w imię „większego dobra” – to jedna z głównych sił wprawiających w ruch machinę radzieckiego socjalizmu i motywujących podporządkowanych jej ludzi.

Kilka razy byłem świadkiem rozmów, w czasie których moi znajomi mówili: „Chodźcie, pojedziemy się tanio zabawić na Ukrainę”. Teraz bardzo wyraźnie widzę, że takie pomysły są nie na miejscu. Powinniśmy być na tym punkcie wrażliwi tym bardziej, jeśli denerwują nas tłumy głośno zachowujących się gości z Wielkiej Brytanii, którzy w każdy weekend wypełniają krakowskie puby i Rynek.

W niektórych krajach naprawdę można żyć „na bogato”, wydając zaledwie kilkanaście euro. Należą do nich między innymi byłe republiki ZSRR oraz znajdujące się pod jego wpływem państwa satelickie. Film Agnieszki Holland uczy między innymi tego, że powinniśmy mieć większy szacunek dla ludzkiej pracy w miejscach, które odwiedzamy, a także znać ich historyczny i polityczny kontekst. To wystarczy, by nie wchodzić w „tryb wyzyskiwacza”, który wykorzystuje swoją, niczym nie zasłużoną pozycję. Nie chodzi oczywiście o to, by teraz przestać jeździć na Ukrainę i wydawać tam pieniądze – każda zostawiona tam hrywna, podobnie jak w Polsce złotówka, napędza koniunkturę. Chodzi tylko (albo aż) o zmianę nastawienia.

„Obywatel Jones” to kolejna po „Kursku” i „Czarnobylu” produkcja obnażająca kłamstwa Związku Radzieckiego, które nie tylko pozostają nierozliczone, ale wciąż są utwierdzane przez Rosję. Liczba filmów i seriali o tej tematyce oraz sukcesy, jakie odnoszą, dają nadzieję, że tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości, już nigdy się nie powtórzą.

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu DEON.pl

CategoriesPodróże
Piotr Kosiarski

Kiedyś pracowałem jako pilot wycieczek, dziś jestem dziennikarzem, a moją największą pasją jest podróżowanie. To ono sprawia mi frajdę i mobilizuje do pisania. Uważam, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Moim ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko „w górę” od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast wolę naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu.

  1. Gordon says:

    Tak, to smutne historie ale prawdziwe – sytuacja państw położonych na wschodzie Europy wciąż zależy od tych samych czynników geopolitycznych. I tego nie zmienią jednostki (czyli jest to niezależne od tego, kto akurat piastuje np. urząd prezydenta Rosji i jak to nazwiemy – czy to prezydent, czy car). To po prostu niezmienniki – tak jak geografia. Pytanie, co my w tej sytuacji możemy zrobić? I czy możemy i czy chcemy powalczyć o lepszą pozycję dla siebie? Czy w ogóle widzimy te zależności i układy? Żyjemy w cieniu Mordoru i trzeba po prostu to przyjąć do wiadomości. Bez lęku i z wiarą, że krok, po kroku, możemy stać się na tyle silni, by temu dać odpór. Ale to wymaga przemyślanych i WSPÓLNYCH działań (czyli nie: „moje jest najważniejsze a reszta mnie nie obchodzi…”).

  2. Qweerty says:

    Mam wrażenie, jakby ludzie wcześniej niezbyt dobrze znali historię wielkiego głodu i dopiero teraz – po wizycie w kinie – odkryli, co działo się na wschodzie, na początku lat trzydziestych… To nagłe zachłyśnięcie się tematem po premierze tego filmu… Przecież ten temat był powszechnie znany już od lat.

    Nie rozumiem jak można pisać o historii kraju na podstawie filmu.. Nie chodzi o to, że nie masz racji ale tak paskudnie spłyciłeś tę historię, że tego nie da się czytać… No bo czym jest tekst powyżej? Recenzją filmu? Historią Ukrainy? Publiczną spowiedzią i przyznaniem się do własnej ignorancji?

    Wiesz co się stało ze zbożem z Ukrainy? Pewnie to nawet na Wikipedii jest opisane, nie mówiąc już o filmach dokumentalnych i książkach historycznych… Przecież to jest klucz do tej historii!

    Problem z obecną literaturą i reportażem podróżniczym jest taki, że tworzy się treści bez solidnych podstaw, bez kwerendy źródłowej, bez wgłębienia się w temat.. Samo pisanie dla pisania…

    Przepraszam ale to nie jest wartość.

  3. Piotr z Mielca says:

    Piotr, to teraz wspomnę Ci o rzezi wołyńskiej i o tym że ten biedny ukraiński naród uważa OFICJALNIE przywódców tego mordu za bohaterów. Jestem naocznym świadkiem manifestowania takich poglądów przez Ukraińców. Nie mam litości ani współczucia dla fanów morderców.
    Reasumując:
    – w latach 30tych byli głodzeni przez Stalina.
    – w latach 40tych dopuścili się masowego mordu na cywilach
    – w latach 2000cznych (nigdy nie wiem, jak to określić) rząd ukraiński i ludność cywilna uznaje morderców
    (Banderę i całą armię UPA) za bohaterów
    – dziś pojawia się Pan Piotr, który im współczuję
    Pomyśl chwilę.

    1. Piotrze z Mielca,

      znam historię rzezi wołyńskiej i wiem, do czego może doprowadzić nienawiść jednej nacji wobec drugiej. Nigdy nie usprawiedliwiałem i nie będę usprawiedliwiał okropności wyrządzonych Polakom. Ale potrafię oddzielać wątki historii od siebie i nie rozumiem, dlaczego miałbym nie mieć współczucia dla głodujących Ukraińców? Czy okropności, których dopuszczono się na moich rodakach na Wołyniu miałby sprawić, że nie powinienem czuć żalu do Stalina i aparatu władzy ZSSR za to, że krzywdził – oprócz Polaków – także inne narody?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *