G

Groby, z których wydobywa się moc

Pod bazyliką świętego Piotra znajduje się niezwykły cmentarz. Wie o nim bardzo mało osób, a jeszcze mniej może go zobaczyć. Na jednej ze znajdujących się tam tablic zobaczyłem napis, który bardzo mnie wzruszył. Zapragnąłem, by ktoś po mojej śmierci, też napisał coś takiego.

Zdjęcie główne: Koen van Engelen / Unsplash

We wrześniu po raz ósmy w życiu odwiedziłem Rzym. W tym mieście nie da się nudzić. Kilka tysięcy lat historii zostawiło w nim ślady, których odkrycie w czasie kilkudniowego pobytu jest niemożliwe. Właśnie dlatego za każdym razem, gdy wracam do tego miasta, odkrywam coś nowego. Nie inaczej było tym razem.

W Rzymie jednym z miejsc, które trzeba zobaczyć, jest Watykan. Bazylika i plac Świętego Piotra znajdujące się w jego centrum to architektoniczna perła, która zachwyca harmonią i starożytną historią. I chociaż najważniejszym miejscem, bez którego nie byłoby tej gigantycznej świątyni, jest grób świętego Piotra, mało kto wie, że widoczny z wnętrza kościoła sarkofag nie jest do końca tym, czym się wydaje.

W czasie prac archeologicznych, pod jednym z pracowników zapadła się ziemia; okazało się, że mężczyzna wpadł do pozbawionego dachu pogańskiego grobowca, jednego z kilkuset w okolicy.

Do tej pory wiedziałem o istnieniu tak zwanych Grot Watykańskich, przestrzeni znajdującej się bezpośrednio pod posadzką, gdzie pochowani są papieże. Byłem tam już kiedyś i miejsce to ani specjalnie mnie nie zachwyciło, ani nie wzruszyło. Jedynie w pobliżu grobu świętego Piotra – który z poziomu Grot Watykańskich wygląda nieco inaczej niż z obniżenia pod baldachimem w bazylice – czułem się poruszony. Nie miałem jednak pojęcia, że pod grobami papieży znajduje się jeszcze jeden poziom – ukryty, najmniej znany i najbardziej niesamowity. Właśnie tam – wspólnie ze znajomymi – udało nam się dotrzeć. Był to dla mnie wielki szok i duchowe przeżycie.

Bazylika świętego Piotra została wniesiona około 324 roku przez Konstantyna Wielkiego – bizantyjskiego cesarza, który przyjął naukę Chrystusa. Konstantyn zbudował świątynię na miejscu pogańskiego cmentarza, na którym według tradycji został pochowany święty Piotr. Aby rozpoczęcie budowy było możliwe, należało przeprowadzić zaawansowane prace ziemne, polegające na wyrównaniu terenu do poziomu, na którym znajdował się grób apostoła. Mieszkańcy Imperium Rzymskiego wierzyli w życie pozagrobowe, dlatego ich nekropolie były okazałe; jeśli tylko kogoś było stać, budował obszerną kaplicę, w której grzebał swoich bliskich. Wspomniane prace ziemne polegały między innymi na „ścięciu” niektórych grobowców i zasypaniu ich ziemią. Powstał w ten sposób płaski teren, na którym budowniczy wznieśli bazylikę; ta z kolei w następnych wiekach przechodziła zmiany – obecny jej wygląd to zasługa wielu architektów i artystów, w tym Rafaela Santi i Michała Anioła. W konsekwencji od IV wieku do czasów współczesnych (przez szesnaście stuleci) nikt nie pamiętał o zasypanych grobowcach pod bazyliką. Dopiero w XX wieku, w czasie prac archeologicznych, pod jednym z pracowników zapadła się ziemia; okazało się, że mężczyzna wpadł do pozbawionego dachu pogańskiego grobowca, jednego z kilkuset w okolicy. Gdy odkryto pozostałości starożytnego cmentarzyska, postanowiono usunąć z niego ziemię; w czasie prac trzeba było bardzo uważać, by nie naruszyć fundamentów świątyni. Pod spodem dokonano niezwykłego odkrycia.

Do podziemi zeszliśmy stromymi schodami, niedaleko zakrystii, z lewej strony bazyliki (patrząc od strony placu), blisko miejsca, w którym w czasach starożytnych znajdował się obelisk wytyczający środek cyrku Nerona; następnie pokonaliśmy wąski korytarz w fundamentach bazyliki. Gdy weszliśmy na teren cmentarzyska, naszym oczom ukazała się przestrzeń przypominająca cmentarz w nocy – sklepienie, które było jednocześnie posadzką Grot Watykańskich, miało ciemny kolor. Po obydwu stronach wąskich przejść znajdowały się ściany grobowców ze starożytnymi mozaikami, malowidłami, naczyniami, sarkofagami i innymi pozostałościami po wierzących w życie pozagrobowe Rzymianach.

Grób Dobrego Brata

Gdy przechodziłem obok starożytnych grobowców, zdałem sobie sprawę, że w równie komfortowych warunkach – bez tłumu turystów, za to w skupieniu i refleksyjnej zadumie – bardziej antycznego Rzymu doświadczyć już się nie da! Zagęszczenie grobów zwiększało się, w miarę jak zbliżaliśmy się do środka cmentarza – miejsca, w którym znajdował się grób świętego Piotra. Po drodze minęliśmy wmurowane w ścianę dwie starożytne tablice, na które zwrócił uwagę przewodnik.

Jedna z nich była jasna i pięknie zdobiona, a znajdujące się na niej łacińskie zdania – wyryte ze starannością. Miała tylko jeden szkopuł. Ktoś, kto dyktował kamieniarzowi informacje na temat zmarłego, mówił tak dużo, że ten, by wszystko zmieścić, coraz bardziej zmniejszał czcionkę. Litery pod koniec były ledwo widoczne, a tekst urywał się w środku zdania. Nie oceniając ani zmarłego, ani tego, kto dyktował, tablica ta była dla mnie jedynie historyczną ciekawostką.

Druga tablica miała ciemniejszy kolor; wykuto ją w „brudnym” marmurze. Litery na niej były koślawe i daleko im było do klasycznej formy z pierwszej tablicy. W prawym górnym rogu znajdował się chrystogram – litera P z wpisaną w nią literą „X”. Oznaczało to, że musiała pochodzić z późniejszego okresu niż pierwsza tablica, a osoba, którą upamiętniała, była chrześcijaninem. Dlaczego wśród pogańskich grobowców został pochowany wyznawca Chrystusa? Kiedy na rzymskim cmentarzu złożono ciało świętego Piotra, grób apostoła szybko stał się miejscem kultu. Zaczęło do niego przybywać wielu chrześcijan, a niektórzy z nich chcieli być tu również pochowani. Niewykluczone, że wśród nich znalazł się ów chrześcijanin, którego niektóre cechy opisane były na tablicy. Kiedy przewodnik częściowo je przetłumaczył, moje serce zabiło szybciej.

Oprócz informacji o pochodzeniu zmarłego – „Człowiek z Olimpu” – na tablicy znajdowała się również data jego śmierci i dwie informacje:

Był „dobrym bratem” i „ze wszystkimi żartował”.

Pomyślałem: „Kim był ten człowiek i jak bardzo musiał być lubiany, że jego bliscy, zamiast długich zdań, napisali o nim takie słowa?”. Bardzo zapragnąłem, by po mojej śmierci, ktoś pamiętał o mnie właśnie w taki sposób. Nie miałem wtedy i nie mam teraz najmniejszych wątpliwości, że ten Dobry Brat, jest teraz w niebie i modli się za nas.

Skała, na której zbudowany jest Kościół

Wisienką na torcie w czasie wędrówki po watykańskiej nekropolii był grób świętego Piotra, który dokładnie można zobaczyć właśnie z antycznych podziemi.

Co ciekawe, mimo wzniesienia w tym miejscu dwóch bazylik (konstantyńskiej i obecnej) oraz wielu pokoleń chrześcijan przekazujących tradycję o pochówku apostoła, aż do XX wieku wcale nie było wiadomo, czy szczątki świętego Piotra rzeczywiście znajdują się w jego domniemanym grobie. Papież Pius XII wykazał się niezwykłym aktem odwagi, decydując się na dokładne zbadanie watykańskich podziemi, po tym jak pod jednym z robotników zapadła się ziemia. Wiara papieża została wystawiona na próbę, gdy archeolodzy odkryli, że schowek w „Skrzyni Konstantyna” – zbudowanej przez cesarza „osłonie” grobu apostoła – jest pusty. Nie chcę nawet wyobrażać sobie, co musiał przeżywać Pius XII, gdy się o tym dowiedział. Dopiero późniejsze badania dowiodły, że w sarkofagu są jednak kości postawnego mężczyzny w zaawansowanym wieku, który cierpiał na artretyzm – częstą przypadłość rybaków. Znajdowały się one jednak nie w głównym schowku, ale w bocznej niszy; przypuszcza się, że był to celowy zabieg mający uchronić relikwie przed grabieżą. Wiek, na który datuje się szczątki, to pierwszy wiek po Chrystusie.

26 czerwca 1968 roku papież Paweł VI ostatecznie ogłosił, że „szczątki świętego Piotra zidentyfikowano w sposób, który uważamy za przekonujący”, a podziemia bazyliki zostały oddane wąskiemu gronu zwiedzających.

Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak wdzięczny za to, co zobaczyłem i czego doświadczyłem, jak właśnie tego dnia.

Przy grobie świętego Piotra spędziliśmy kilka minut, kontemplując w ciszy szkatułę z kośćmi apostoła. Znajdowała się w zakamarku „Skrzyni Konstantyna”, kilka metrów od nas w samym sercu cmentarza, na tej samej skale, na której stały fundamenty pierwszej i obecnej bazyliki. Wychodząc z podziemi, miałem w głowie tylko jedną myśl. „Kościół naprawdę jest zbudowany na Skale, a bramy piekielne go nie przemogą”.

Kiedy znaleźliśmy się w Grotach Watykańskich i zobaczyliśmy tłumy zwiedzających, zrozumieliśmy, że spotkało nas „doświadczenie premium”. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak wdzięczny za to, co zobaczyłem i czego doświadczyłem, jak właśnie tego dnia.

Rzym to niezwykłe miejsce. Można do niego wracać wiele razy, a i tak będzie nas zaskakiwał, nie tylko nową kawiarnią z aromatycznym espresso. Z tym miastem wiąże się nieskończenie wiele wspomnień – zarówno tragicznych, jak i wzruszających, dających nadzieję. Jestem pewien, że w czasie paruzji – która ufam jest już bliska – Dobry Brat zmartwychwstanie i będzie pierwszym, który zobaczy świętego Piotra. W końcu są pochowani bardzo blisko siebie. Czekają.

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu DEON.pl

CategoriesPodróże
Piotr Kosiarski

Kiedyś pracowałem jako pilot wycieczek, dziś jestem dziennikarzem, a moją największą pasją jest podróżowanie. To ono sprawia mi frajdę i mobilizuje do pisania. Uważam, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Moim ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko „w górę” od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast wolę naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu.

  1. daruxa says:

    Jeju, jaki ten tekst był miły do przeczytania 😍

    Byłam w Rzymie kilka razy i absolutnie nie pamiętam, żeby ktokolwiek wspominał o możliwości takiej „wycieczki”. Wspomina Pan o przewodniku. Jest opcja opłacenia takiej osoby, która zabierze w podziemia podziemi? Na pewno się zainteresuję przy kolejnej wizycie. I to prawda, że za każdym razem Rzym zaskakuje i odkrywa przed gośćmi coś nowego. Coś w sobie ma, że chce się tam wracać.

    Przy okazji, polecam kawiarnię w okolicy Panteonu – La Casa Del Caffè Tazza D’oro – zawsze przywożę ze sobą kilka paczek jako upominki 😊

    A teraz chwila refleksji.. Też bym chciała, żeby ktoś o mnie napisał po śmierci słowa, że byłam dobrą osobą i że ze wszystkimi żartowałam. Czego trzeba więcej? „Był dobry/była dobra”, to mówi wszystko. Na szczęście wiem, że w pracy wszyscy się cieszą z mojego towarzystwa, a to naprawdę miłe 😍

    Pozdrawiam ciepło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *