N

Na Islandii spotkałem mojego Anioła Stróża

Trudno mówić o przypadku; w tej historii było za dużo składających się w sensowną całość elementów. Aniołowie są znacznie bliżej nas i naszych problemów, niż sądzimy.

Zdjęcie główne: Anthony Tori / Unsplash

Od kilku lat staram się podróżować ekonomicznie. Zamiast wydawać pieniądze na hostele i kempingi, w czasie podróży sypiam w samochodzie, który wynajmuję. Taka forma noclegu sprawdza się szczególnie w drogich krajach i pozwala zaoszczędzić sporo pieniędzy.

Islandia jest wyjątkowo drogim krajem. Za najtańszą przekąskę w fastfoodzie trzeba zapłacić równowartość kilkudziesięciu złotych. Nocleg w hostelu to wydatek rzędu kilkuset złotych. Gdy ja i mój kolega planowaliśmy wyprawę na Islandię, od razu wiedzieliśmy, że ze względów finansowych nie będziemy mogli sobie pozwolić na nocowanie w cywilizowany sposób i wybierzemy samochód. Była to już druga „ekonomiczna wyprawa”, podczas której nasz środek transportu był naszym domem.

Wyprawa przebiegała bez większych niespodzianek. Piękno Islandii za każdym razem rekompensowało trudy związane z podróżą i spartańskie warunki noclegu. Wszystko zmieniło się w dzień przed odlotem – aby uczestniczyć w niedzielnej Mszy, zrezygnowaliśmy z zobaczenia malowniczego archipelagu wulkanicznych wysp. Zmusiło nas to do przenocowania w centrum największego miasta Islandii – Rejkiawiku. Trochę pluliśmy sobie w brodę.

Z lekkim niedosytem, ale jednak spokojni, że podjęliśmy słuszną decyzję, zasnęliśmy w samochodzie na jednej ze stacji benzynowych. Jak się później okazało, mogło nas to drogo kosztować.

Spałem z przodu od strony kierowcy, z czapką zasłaniającą oczy, bo rozpoczynające się islandzkie lato sprawiało, że przez cały czas było jasno. Około trzeciej nad ranem ktoś zapukał w szybę nad moją głową. Zaspany i zdziwiony, otworzyłem drzwi. Obok samochodu stał ubrany w garnitur mężczyzna.

„Chłopaki, jedźcie stąd. Kilka ulic dalej policja właśnie daje mandat ludziom, którzy podróżują w ten sam sposób i za kilka minut będzie u was” – powiedział. Nie pamiętam, w jakim mówił języku – musiał to być polski albo angielski. Gdyby mówił po islandzku, nie zrozumiałbym ani słowa.

Podziękowaliśmy mu i wyjechaliśmy z miasta, by przeczekać do rana w mniej rzucającym się w oczy miejscu. Skąd się wziął ten facet na stacji benzynowej i to o trzeciej nad ranem? Nie mieliśmy pojęcia. Wiedzieliśmy tylko, że dzięki niemu uniknęliśmy wysokiego mandatu, który – biorąc pod uwagę islandzkie zarobki – mocno nadwyrężyłby nasz budżet.

Ten „zbieg okoliczności” pierwszy zauważył kolega. Wtedy dotarło do mnie, że decyzja o pójściu na niedzielną Eucharystię nie została „u góry” niezauważona, a Pan Bóg zatroszczył się o nas, byśmy potem nie mówili: „Wybraliśmy Mszę, a dostaliśmy wysoki mandat”. Ja pierwszy bym tak mówił.

Myślę, że Aniołowie – bez względu na to, kim są i jak są przedstawiani – znajdują się znacznie bliżej nas i naszych problemów, niż sądzimy.

Kim był tajemniczy mężczyzna? Przypadkowym przechodniem? Dobrym człowiekiem? Aniołem? Moim Aniołem Stróżem? Tego nie dowiem się nigdy. Z tyłu głowy mam jednak przeczucie, że w tym wszystkim było za dużo składających się w sensowną całość elementów – decyzja o pójściu na Mszę, uniknięcie wysokiej kary, tajemniczy mężczyzna w garniturze (nie mam pojęcia, dlaczego wszyscy, którzy spotkali anioły, twierdzą, że widzieli je w garniturze).

Kim są Aniołowie? Pulchnymi bobasami ze skrzydłami? A może wojownikami w lśniącej zbroi, depczącymi głowę szatana? Myślę, że bez względu na to, kim są i jak są przedstawiani, znajdują się znacznie bliżej nas i naszych problemów, niż sądzimy. Być może dzięki nim uniknęliśmy w naszym życiu już wielu wypadków, cierpień i nieprzyjemności. Szkoda, że tak rzadko o nich pamiętamy.

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu DEON.pl

CategoriesPodróże
Piotr Kosiarski

Kiedyś pracowałem jako pilot wycieczek, dziś jestem dziennikarzem, a moją największą pasją jest podróżowanie. To ono sprawia mi frajdę i mobilizuje do pisania. Uważam, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Moim ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko „w górę” od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast wolę naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu.

  1. daruxa says:

    Wow! Świetna historia! Myślę, że po drugiej stronie dowie się Pan, czy rzeczywiście był to Pana Anioł Stróż. A kto wie, może będzie jeszcze interweniował? Bardzo lubię jak można w takich sytuacjach powiedzieć: „Przypadek? Nie sądzę”.

  2. Asia says:

    Piękne. Też miałam okazję doświadczyć w bardzo namacalny sposób interwencji mojego Anioła Stróża, i to nie jeden raz… Jedna z takich przygód w czasie podróży była prawie jak kadry wyjęte z filmu. Anegdota jakby wyreżyserowana w najmniejszych szczegółach a jednocześnie zupełnie nieprawdopodobna… Tylko On tak potrafi 😉😇🙏

  3. ania says:

    Hi, hi, a myli się gdzie? Szkoda, że robią nam za granica taka antyreklamę 🙁 Nie stać mnie, nie jadę. Proste. Szkoda dziadować…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *